Skandynawia 2015 cz.4
1.Helsinki –> 2.Laponia –> 3.Finnmark –> 4. Fiord Porsanger –> 5.Knivskjellodden –> 6.Tromso –> 7.Kopenhaga
Droga na najdalej na północ położony punkt w Europie wiedzie wzdłuż fiordu Porsanger. Po opuszczeniu parku Stabbursdalen wróciłem w kierunku fiordu i dotarłem do wioski Stabbursnes liczącej około 200 mieszkańców, gdzie znajduje się małe muzeum poświęcone parkowi i kulturze ludu Sami, nam znanemu jako Lapończycy. Dobrzy ludzie pozwolili tam za darmo napełnić termos kawą, po tym jak kupiłem sobie małą flagę Laponii na pamiątkę.

W Stabbursnes, znajoma z parku Stabbursdalen rzeka Stabburselva uchodzi do fiordu Porsanger.

Fiord Porsanger to czwarty co do wielkości norweski fiord. Uchodzi do morza Barentsa, a powiat w którym się znajdowałem przyjął nazwę po tymże fiordzie. Nazwa pojawia się wszędzie w trzech brzmieniach, w trzech używanych tu językach – norweskim, fińskim i lapońskim – Porsanger, Porsanki, Porsangu. Fiord towarzyszył mi jeszcze długo, aż do przybycia do Honningsvag.

W Stabbursnes złapałem autobus w kierunku Ojderfjord, ale poprosiłem żeby wyrzucił mnie w połówie drogi, we wiosce Kistrand. Znajduje się tu jeden z najstaszych kościołów Finnmarku, leżący na klifie ponad fiordem. Zbudowany w 1856, jest kościołem tutejszej parafii i charakteryzuje się typowym dla tych regionów stylem.

Posiedziałem tu trochę, bo czekał mnie 15 kilometrowy marsz wzdłuż fiordu Porsanger w kierunku Oldefjordu. Z tego co wywnioskowałem z rozmów i lektur dotyczących regionu, coraz więcej ludzi opuszcza te okolice. Wszędzie jest daleko, pogoda nie rozpieszcza, zimą drogi są zasypane, noce polarne niszczą psychikę. Miejscowi, szczególnie młodzi, wyjeżdżają na południe, do dużych miast norweskich, a w najlepszym wypadku do Tromso lub większych miast Finnmarku takich jak Hammerfest czy Alta. Rząd norweski zasadniczo dopłaca do mieszkania tutaj. Wyższe wypłaty, ulgi podatkowe, dotacje, ale i to nie pomaga. Norwegowie w coraz większych liczbach opuszczają Finnmark, wracając na wakacje lub w ogóle.

W połowie dystansu droga skręca z połnocy na zachód, by w Olderfjordzie znowu zawrócić na północ, właściwego celu mojej podróży. Na tymże skręcie znajdują się pozostałości baterii przeciwlotniczej z czasów wojny, ale niewiele już z niej pozostało. Finnmark usiany jest ruinami bunkrów i umocnień z czasów wojny, ale są często dość trudno dostępne. Pasjonaci wojskowości z tych terenów stworzyli całe parunasto-stronicowe katalogi z informacjami o tych zabudowaniach.

Doczłapałem w końcu do okolic Oldefjordu i tutaj rozbiłem namiot. Pogoda robiła się coraz gorsza i było niestety coraz zimniej. Widok na fiord koło namiotu trochę poprawiał mi humor. Rano z Oldefjordu odjeżdżał autobus do Honningsvag, ostateniego przed Knivskjellodden (najdalej na północ leżący punkt Europy), celu mojej wyprawy.

W Olderfjordzie wypiłem herbatę w zajeździe koło przystanku autobusowego. Chciałem zapłacić, ale barman mi nie pozwolił. Może lubią tu turystów. W każdym razie miło mi się zrobiło. Olderfjord jest punktem, gdzie spotykają się autobusy jeżdżące po Finnmarku. Tutaj w zależności od potrzeb można się przesiąść do właściwego autokaru i pojechać na północ, południe, bądź na zachód. Ja jechałem na północ do wspomnianego miasteczka Honningsvag, leżacego w okolicy ujścia fiordu Porsanger do Morza Barentsa.

Honningsvag
Honningsvag to najbardziej na północ położone miasto Norwegii, liczące zaledwie 2,500 mieszkańców. Znajduje się tu port będący przystankiem dla norweskich statków kursujących pomiędzy północno-wschodnimi rubieżami kraju i dużo bardziej zaludnionym i uprzemysłowionym południem. Miasto wciąż żyje w dużej mierze z rybołóstwa, co nie dziwi biorąc pod uwagę obfitość ryb w tutejszych wodach.

Na recepcji w hostelu siedziała miła pani Polka, około 60-letnia, która udzieliła mi mnóstwa rad i ostrzeżeń w stylu „No, na Knivskjellodden to tylko w dobrą pogodę. Już tu dzwoniliśmy po helikopter dla paru takich”. Miło nam się gawędziło, i udało mi się załatwić, że zostawię część bagażu. Podobno nie zgadzano się tu już na to, bo ludzie zostawiali i zapominali o różnych rzeczach i stwarzało to problem dla hostelu. Trzeba było potem te graty na ich koszt hostelu odsyłać zapominalskim, Miła pani Jadzia zrobiła dla mnie, jako dla Polaka, wyjątek.

Ten dzień spędziłem kręcąc się po Honningsvag. Załatwiłem bilet na autobus, który jechał na Nordkapp. Po drodze miał mnie wyrzucić przy wejściu na trakt na Knivskjellodden. Kupiłem też jajka i cebulę, coby zrobić jajecznicę w hostelowej kuchni. Miałem już dość suchego chleba i konserw, tudzież ewentualnie zupki z ryżu, marchwi i cebuli, którą przyrządzałem na przenośnej kucheneczce na patyki i liście.

Poszedłem jeszcze zobaczyć kościół, podobny do tego z Kistrand, choć młodszy. Przed nim stał pomnik upamiętniający Norwegów z Honningsvag i okolic, którzy zginęli w czasie wojny. Honningsvag jako miasteczko, było niesamowicie senne, ale było coś urzekającego w tym miasteczku na pustkowiu, na samej północy Norwegii. Podobnie jak wspomniane wyżej okolice fiordu Porsanger, Honningsvag coraz częście opuszczane jest przez rdzenną ludność o czym świadczą straszące tu i ówdzie puste domy.

Fajnie się tam łaziło, ale zaczęło się zanosić na deszcz. Wróciłem więc do hostelu, by trochę wypocząć. Czekał mnie marsz na Knivskjellodden, noc w szczerym polu, a na drugi dzień wizyta na bardziej turystycznym Nordkappie.
6 uwag do wpisu “Finnmark – fiord Porsanger i miasteczko Honningsvag”