Po wizycie w Valetcie, kolacji w pubie i paru piwach udałem się do hotelu. Na drugi dzień czekała mnie autobusowa wycieczka po Malcie. Jak wspomniałem w poprzednim wpisie autobusy to podstawowy środek komunikacji publicznej na Malcie. Moim pierwszym celem była Mosta, miasto na drodze do Rabatu, z dość ciekawym kościołem. Czekając na autobus na przystanku w St. Julian, z dziecęcą fascynacją oglądałem kaktusy, które jak dotąd widziałem jedynie w doniczkach.
Sama jazda autobusem była dość przyjemna i pozwoliła na przyjrzenie się różnym obliczom krajobrazu Malty. Autobusy nie należą do najnowszych, często przypominają stare dobre Ikarusy, ale ma to również swój urok. Droga do Mosty nie trwała dlugo, a przystanek autobusowy znajdował się przed samym kościołem-rotundą.
Kościół, zbudowany w XIX wieku, składa się zasadniczo z fasady i imponującej kopuły, czwartej co do wielkości na świecie. Kopuła ma 54 metry średnicy i 60 metrów wysokości. W czasie wojny Malta była obiektem silnych bombardowań ze strony Niemiec. Zależna od Wielkiej Brytanii wyspa miała kluczowe znaczenie w walkach o Afryke Północną. W zakrystii kościoła znajduje się replika niemieckiej bomby, która przebiła kopułę kościoła, ale nie eksplodowała.
Sprawę oczywiście uznano za cud i jest to niewątpliwie donośne wydarzenie w historii kościoła w Moście. Nie miałem tu zbyt wiele czasu, chciałem dotrzeć do Mdiny i zwiedzić ją jeszcze tego samego dnia. Pomimo to pokręciłem się trochę po okolicznych zaułkach. Desperacko szukałem plastra na poobcierane stopy, ale prawie wszystkie sklepy były pozamykane. Tak po prostu. Jak mi wyjaśniono na Malcie godziny otwarcia sklepu traktowane są dość luźno. Miejscowi wiedzą kiedy przyjść, a Sanatoryjniak niech sie martwi sam jak czegoś potrzebuje. Jak naprawdę potrzebuje, to poczeka i wtedy kupi.
Figury świętych na budynkach to cecha charakterystyczna Malty. Obrazy, krucyfiksy, tablice. Niemal na każdej ulicy znajdziemy przypomnienie o katolickim charakterze Malty.

Mój czas w Moście dobiegł końca i czas było ruszać do Mdiny, byłej stolicy Malty. Mdina to miasto wyjątkowe. Jest to niemal idealnie zachowane średniowieczne miasto z otaczającymi je XVII-wiecznymi fortyfikacjami. Wnętrze miasta jest niemal w całości wyłączone z ruchu samochodowego nie licząc samochodów dostawczych, służb i garstki stałych mieszkańców Mdiny.
Fani „Gry o Tron” być może rozpoznają Bramę Mdiny. To jej użyto kręcąc scenę wjazdu Catelyn Stark do Królewskiej Przystani, gdy w trzecim odcinku serii pośpieszyła ostrzec męża przed grożącym mu niebezpieczeństwem. Po przekroczeniu bramy można poczuć się jak w prawdziwej Królewskiej Przystani, z wąskimi uliczkami i taką samą kolorystyką.
Mdina to miejsce na ciekawy spacer. Miasto ciche, spokojne, stare. Największy rozgardiasz tworzą turyści, ale nawet tych nie było tu tak wiele jak się spodziewałem. W głównym kościele odbywał sie ślub, więc plac był pełen ludzi. Sam kościół również robił dość spore wrażenie.


Znajoma pasjonatka Malty poleciła mi odwiedzenie kawiarni na murach miasta i spróbowania wybornego ciasta. Poszedłem za jej radą i nie żaluję! Ciasto było niesamowite. Dodatkowym atutem był widok z murów.

Zasiedziałem się na tych murach, ale było warto. Wychodząc z Mdiny przeszedłem jeszcze przez główny plac, żeby zerknąć na kościół. Było już dawno po ślubie, więc przynajmniej nie przeszkadzałem parze młodej.
Czas było opuścić Mdinę. Do Mdiny przylega inne miasteczko Rabat. Jest niesamowicie urokliwe i warte spaceru. Moim celem była Katedra św. Pawła, mocno związanego z tą częścią Malty.

Uliczki Rabatu to frajda sama w sobie. Naprawdę niewarto się tu śpieszyć.

Po długim spacerze dotarłem pod Katedrę św. Pawła. Chrześcijańska historia Malty zaczyna sie w 60 roku n.e., gdy św. Paweł z Tarsu skończył tu jako rozbitek w czasie swojej drogi na proces do Rzymu. Zgodnie z tradycją, św. Paweł znalazł schronienie w jednej z grot i w czasie pobytu na Malcie głosił miejscowym nauki Chrystusa. W sąsiedztwie groty znajdują się rzymskie katakumby.

Katakumby same w sobie nie są szczególnie interesujące. Tu i ówdzie widać kości, ale to głównie zbiór małych pomieszczeń i korytarzy, z widocznymi tu i ówdzie śladami pochówków. Sama grota św. Pawła była dla mnie szczególnym miejscem. To tu nauczał jeden z największych apostołów i w duszy czułem jak podniosły musiał być to moment, gdy ten wielki święty, głosił tu Ewangelie.

Pozostało już tylko złapać autobus do Sliemy, ale najpierw trzeba było odetchnąć. Po drugiej stronie kościelnego placu znajdowały się kawiarenki i restauracja i można było przysiąść i napić się chłodnego soku z grejpfruta lub pomarańczy. Wszystko to z widokiem na katedre w Rabacie i z wszystkimi tymi pięknymi widokami świeżo w pamięci.