Ostatni dzień na Malcie, wizyta w Birgu
Ostatniego dnia na Malcie wybrałem się na drugą stronę Wielkiego Portu, do miejscowości Birgu. Pomiędzy Valettą, a Birgu kursują regularne promy. Sama przeprawa w ładną pogodę jest bardzo przyjemna. Przed udaniem się na Birgu można wspiąć się na jeden z tarasów widokowych zaraz nad rządem armat by zobaczyć ceremonią salutniego wystrzału. Odbywa się on codziennie o 12 i 16. W czasie Oblężenia Malty w 1565, mniej więcej w tym miejscu, znajdowała osmańska bateria ostrzeliwująca Fort Św. Anioła. Po odparciu oblężenia na tym miejscu pojawiły sie mury nowopowstałej Valetty. Umieszczone na murach armaty służyły głównie celom ceremonialnym, czasami jedynie używano ich w celach ściśle militarnych. W czasie drugiej wojny światowej na miejscu baterii pojawiły się działka przeciwlotnicze.

Przeprawa zajęła może kwadrans i jak mówiłem, była dość przyjemna. Birgu wydawało sie dość opustoszałe, nie zastałem tłumów turystów jak w Valetcie, ale nie oznacza to, że Birgu było mało ciekawe. Głównym celem był pałac Wielkiego Inkwizytora, ale najpierw udałem się do widocznego z przystani imponującego kościoła św. Laurentego przed którym znalazła sie tablica na cześć Jana Pawła II, oczywiście po maltańsku. Pochodziłem też po okolicznych uliczkach.

Birgu tak jak każda maltańska miejscowość pełne jest kościołów i kaplic. Warto zajrzeć nawet na chwilę, jeśli są otwarte.

Kierując się w strone Pałacu Inkwizytora warto zatrzymać się na jednym z głównych placów Birgu. Znajduje się tam figura, przedstawiająca zdaje się św. Floriana. Sama figura nie jest specjalnie imponująca, ale ciekawym detalem jest płotek ją otaczający, przypominający włócznie wbite w półksiężyce. Historia zwycięskiej obrony Malty przed Turkami jest tu silnym elementem dumy narodowej i wyraża się też w sztuce…nawet piwowarskiej.
Pozostało udać sie do głównej atrakcji Birgu – Pałacu Inkwizytora. Birgu pełniło funkcję stolicy Malty, gdy ta została zajęta przez Zakon Joannitów, którzy dziś znani są jako Kawalerowie Maltańscy. Tutaj rozsiadł się Inkwizytor, to w jego pałacu odbywały się sądy, tu przetrzymywano więźniów, a egzekucje wykonywano na dziedzińcu pałacu.

Wnętrza pałacu dobrze odtwarzają klimat epoki. Nawet kuchnia i pomieszczenia gospodarcze imitują te z XVI wieku. Możemy zajrzeć do więzień, pokojów mieszkalnych inkwizytora, kaplicy i oczywiście sali gdzie odbywały się procesy.
Ruszyłem z powrotem by choć zobaczyć mury Fortu Św. Anioła, obok fortu św. Elma kluczową fortecę XVI-wiecznego oblężenia Malty. Niestety zabytek był w renowacji, więc nie udało mi się wejść do środka. Fragmenty wnętrz zamku posłużyły producentom „Gry o Tron” za scenografię dla paru scen z Królewskiej Przystani.

Nabrzeże Birgu pełne jest restauracji, a że był czas już zjeść postanowiłem spróbować maltańskiej potrawy narodowej – królika. Dzikie króliki stały się popularne w kuchni maltańskiej, gdy zakon Joannitów pod koniec XVIII wieku zniósł prawo zabraniające polowań na nie. Wcześniej polowania na króliki były swego rodzaju manifestacją i buntem przeciw władzy narzuconej rdzennym Maltańczykom. Spróbowałem więc tradycyjnego duszonego królika. Porcja była olbrzymia i naprawdę sie najadłem, ale smakowo było dość zwyczajnie. Możliwe jednak, że to wina tej konkretnej restauracji, a nie potrawy samej w sobie.
Pozostało wracać do Valetty i jeszcze raz rzucić okiem na Wielki Port. U jego wyjścia, na północ od Birgu widoczny jest Fort Rikasoli. Dziś używany w celach przemysłowych i filmowych. Budowano w nim scenografie takich filmów jak Gladiator czy Troja i seriali np. Gry o Tron. Ulice Królewskiej Przystani i Czerwona Twierdza to w dużej mierze fragmenty Fortu Rikasoli. Nie jest on dostępny dla zwiedzających.

Pozostało udać się na obiad i do hotelu. Na drugi dzień czekał mnie odlot do Oslo. W Sliemie kupiłem koszulkę reprezentacji Malty w piłce nożnej, a w sklepie maltańskie piwo 1565! Jak wcześniej wspomniałem, nawet browarnicy oddają hołd dzielnym obrońcom Malty. Jeżeli szukać podobieństw pomiędzy Polakami i Maltańczykami, to właśnie tutaj. Wszak i my, w podobnie specyficzny sposób czcimy rycerzy spod Grunwaldu.

1565 urzekło mnie z powodu nazwy i hiper-patriotycznego loga, ale w kwestii smaku wolałem Ciska. Przyznam, że z żalem opuszczałem Maltę. Jest to jeden z tych krajów do których naprawdę chce wrócić. Sporo tu jeszcze do zobaczenia. Maltę wszystkim polecam.