Istambuł to miasto muzułmańskie, ale powstało na gruzach jednej ze stolic chrześcijaństwa. Do dziś w wielu miejscach widać ślady tej historii. Największym i najbardziej charakterystycznym jej wspomnieniem jest oczywiście Hagia Sophia – były kościół Mądrości Bożej, zamieniony najpierw z meczet, a potem w muzeum. Ciekawym elementem historii miasta jest też jej polski element.

Hagia Sophia i kościoły Stambułu
Hagia Sophia to jeden z najbardziej znanych kościołów z czasów Cesarstwa Bizantyjskiego, ufundowany przez Justyniana I w VI wieku, był katedrą patriarchy Konstantynopola i miejscem koronacji cesarzy bizantyjskich. Splądrowany przez krzyżowców w XIII wieku, a po upadku Konstantynopola przemieniony w meczet (wtedy dobudowano minarety).
Pechowo, w czasie mojej wizyty odbywała się renowacja lewej części kościoła, co trochę popsuło wrażenie. Nie zmieniło to faktu, ze bazylika robi wrażenie robi ogromne. 29 maja 1453, dzień przed upadkiem miasta odbyła się tu wielka wspólna msza, w której udział wzięli katolicy i prawosławni. W obliczu grożącej zagłady zapomniano wtedy o podziałach.

Po zdobyciu miasta wielu ludzi skryło się w bazylice, gdzie wkrótce dopadli ich Turcy. Dopiero wjazd sułtana na koniu zatrzymał bestialstwo zdobywców. Kopyta sułtańskiego konia wylądowały niebawem na głównym ołtarzy kościoła, a sam sułtan ogłosił się panem miasta.

Od lat 30. XX wieku Hagia Sophia stała się muzeum. Warto przyjść z rana, by uniknąć tłumów i kolejek.
Niewiele kościołów przetrwało muzułmański podbój. Po zajęciu przez muzułmanów kościoła Hagia Sophia, głównym kościołem miasta stał się Kościół św. Apostołów. Wkrótce potem został on w atmosferze skandalu chrześcijanom odebrany (pod kościołem doszło do mordu na muzułmaninie, o co oskarżono chrześcijan). Na miejscu kościoła zbudowano meczet Fatiha, o którym pisałem w pierwszej części wpisu.

Kościoły w Konstantynopolu podzieliły los Hagii Sophii, powoli zmieniając się w meczety. Jedynym, który na zawsze pozostał kościołem chrześcijańskim jest kościół św. Maryi od Mongołów, nazwany tak od fundatorki, która przez jakiś czas była żoną władcy mongolskiego. Zbudowany w XIII wieku niewielki kościół nie urzeka pięknem, ciekawa jest natomiast jego historia i fakt, że zawsze pozostałem miejscem modlitw chrześcijan.

Kościół był zamknięty, ale jakiś lokalny typ za parę monet zawołał dozorcę, który wpuścił mnie do środka. Moją uwagę zwróciły niszczejące w kącie ikony. Niestety nie byłem w stanie się dowiedzieć jak stare były.
Oczywiście w Stambule znajduje się więcej kościołów, część nowszych, część zamieniona dziś w muzea po tym jak wcześniej zmieniono je w meczety. Te dwa wydały mi się jednak najciekawsze z punktu widzenia historii miasta.
Pozostałości Bizancjum
Oprócz kościołów natkniemy się też na inne pamiątki po Bizancjum. Wielkie wrażenie wciąż robią dawne mury miasta:
W murach tych znajduje się brama, przy której zginąć miał ostatni cesarz Konstantynopola. Konstantyn XI odmówił opuszczenia miasta i gdy Turcy dostali się na mury postanowił zginąć w walce. Otoczony przez grupę wiernych przyjaciół widząc że nie ma już ratunku, zerwał insygnia cesarskie i ruszył w bój jak zwykły żołnierz. Jego ciała nigdy nie odnaleziono.

W mieście znajdziemy więcej tego typu zabytków. Przykładem tego jest fragment akweduktu wkomponowany w jedną z ruchliwych ulic miasta.
Niedaleko Hagii Sophii znajdziemy tzw. kamień milowy. To od niego wyznaczano odległość do innych miejsc w cesarstwie. Największe wrażenie zrobiła na mnie Cysterna Bazyliki – zbiornik wodny z czasów Bizancjum, z którego rozprowadzano wodę po całym mieście. To punkt obowiązkowy w czasie odwiedzin miasta.

Pera
Pera, zwana też Galatą, to dawna osada genueńska po drugiej stronie Złotego Rogu, rzeki, która razem z Bosforem i murami Konstantynopola, tworzyła trójkąt obronny wokół miasta. Jej najsłynniejszym zabytkiem, jest wieża obronna z XIII wieku.
Z wieży rozciąga się znakomity widok na Stambuł. W Perze znajdziemy też parę innych zabytków, takich jak ciekawe schody, kościół św. Franciszka czy monument na cześć tureckiej rewolucji.
Niedaleko w dzielnicy Besiktas znajduję się muzeum wojny, gdzie przechowywany jest oryginalny łańcuch, który rozwieszony był na rzece Złoty Róg, by powstrzymać tureckie statki przez wpłynięciem na rzekę.
Widoczny powyżej łańcuch rozwieszony był na wysokości mostu łączącego dzisiejszą Perę (Beyoglu) z dzielnicą Sultanahmet. Turcy załatwili problem tak, że zbudowali wokół Pery drogę z drewnianych bali, po której przeciągnęli statki, wodując je po drugiej stronie łańcucha.

Polskie miejsca w Stambule
W Stambule znajduję się miejsce dla Polaków szczególne. To tutaj zmarł Adam Mickiewicz, a jego dom zamieniono na niewielkie muzeum. Znajduję się ono w takiej dzielnicy, że idąc tam myślałem, że mój ostatni moment nadchodzi. Biedna, brudna dzielnica, z obdrapanymi kamienicami i szemranymi typami wystającymi na ulicach. Tuż obok domu Mickiewicza znajdował się lokalny zatłoczony bazar.
Niewielu tam gości, przychodzą głównie Polacy, eksponatów też niewiele. Jedynym ciekawym miejscem jest piwnica, gdzie tymczasowo złożono ciało Mickiewicza przed jego transportem.

Dużo ciekawszym miejscem jest polska wioska pod Stambułem – Adampol, tudzież po turecku Polonezkoy. Znajduję się na terenie parku narodowego po azjatyckiej stronie miasta. Bosfor, a tym samym granicę kontynentów przekroczyć można na zwykłym bilecie komunikacji miejskiej. Dotarcie tam bez samochodu to sprawa dość czasochłonna, ale zdecydowanie warto.

Polonezkoy dzisiaj to wioska tylko w części polska. To popularne wśród mieszkańców Stambułu miejsce weekendowych wypadów. Mnóstwo tu hoteli i zajazdów oraz parę restauracji oferujących też dania kuchni polskiej. Większość mieszkańców stanowią dziś Turcy, ale wójt tradycyjnie jest Polakiem. Odbywają się tu festiwale kultury polskiej, a co niedzielę odprawia się w miejscowym kościele msza po polsku. Dawniej procesję Bożego Ciała szły ulicami wioski, ale dziś przy sprzeciwie muzułmańskiej większości nie jest to możliwe.
Ciocia Zosia to dawna mieszkanka Polonezkoy, która zmieniła swój dom w izbę pamiątek. Po jej śmierci nadal pełni on tę rolę. Znajdziemy tam zdjęcia dawnych mieszkańców, a miła doktorantka z Polski opowiedziała mi co nieco o historii wioski.

Cmentarz pełen jest polskich nazwisk. Co ciekawe wielu mieszkańców przywiązała się do zdrobnień własnych imion. Stąd 70-latkowie nazywający się Adasiem czy Antosiem. Polska populacja Polonezkoy topnieje, wielu wyjechało do kraju albo w świat za pracą. Wciąż jednak widać i czuć specjalny charakter tego miejsca.
Przy tym nie ma co oczekiwać fajerwerków. Sporo tu też komercji, mnóstwo reklam i billboardów, a polskość to jeden z elementów marketingu, ciekawostka, coś co wyróżnia lokalne knajpy od tych w okolicy. Na koniec wizyty udałem się do restauracji, która rzekomo serwowała polskie dania. Podano mi je w dość fantazyjnej formie, była więc to bardziej wariacja na temat polskiej kuchni.
Do Stambułu wróciłem taksówką, bo do wioski nie da się dostać publicznym transportem. Można dojechać autobusem do pobliskiego miasta, a stamtąd już tylko krótka podwózka taksówką. Przekraczając Bosfor zerknąłem jeszcze na ciekawą latarnię morską z czasów osmańskich.
Istambuł to materiał na książkę. Trudno zmieścić wiele w dwóch krótkich wpisach. Jedno jest pewne, jest to jedne z najciekawszych i najbardziej historycznych miast w Europie, a polski ślad w tej historii, tylko potęguje to uczucie.
