Po wizycie w Belgradzie udałem się do Skopje, z przystankiem w serbskim Nisu. Nis to miasto stosunkowo niewielkie, ale niezwykle żywe, czego dowodem były tłumy na ulicach o 23, w dzień powszedni.

W Nisu przywitała mnie niezbyt przyjemna dzielnica okalająca stację autobusową, pełna obdrapanych domów i sklepów. Szybko dotarłem jednak do głównej atrakcji Nisu, twierdzy sięgającej czasów Justyniana Wielkiego. Znajduje się tu park, miejsce spacerów mieszkańców Nisu i zabaw tutejszej dzieciarni.

Tutejsi mieszkańcy to przeciwieństwo zimnych w obejściu Belgradczyków. Dużo więcej uśmiechów i przyjaznego nastawienia do przyjezdnych. Wypytałem czy takie tłumy na ulicach to normalka i dowiedziałem się, że tak. Ludzie po prostu lubią być poza domem, w licznych knajpach, restauracjach, na deptaku…
Szukając miejsca na kolację trafiłem do miłej stylizowanej na gospodę knajpy. Jedzenia jak zawsze w Serbii, wyśmienite – grillowany kurczak z cebulą i chleb. Lubię takie proste dania, dlatego kuchnia bałkańska mocno przypadła mi do gustu.
Znajduję się tu też wieża z czaszek zbudowana przez Turków, z głów serbskich powstańców, drugi po niskiej twierdzy symbol miasta. Na drugi dzień czekała mnie droga do Skopje. Kobieta z macedońskiej straży granicznej dziwnie się na mnie spojrzała widząc mój polski paszport. Po paru godzinach jazdy byliśmy w Skopje, stolicy z betonu.
Skopje
Dworzec autobusowy w Skopje to prawdziwy betonowy moloch. Resztę miasta można poza drobnymi wyjątkami opisać w podobny sposób. Dzisiejsza Macedonia to państwo stworzone przez etnicznych Słowian, z językiem niemal identycznym z bułgarskim poza drobnymi różnicami. Co ciekawe akcent jest bardzo bliski polskiemu i często wydawało mi się, że słyszę naszą mowę. Jednocześnie wiele nazwisk kończy się na -ski. Jednocześnie rząd macedoński rości sobie prawo do spadku po starożytnej Macedonii i jej bohaterach – Filipie i Aleksandrze macedońskim co oczywiście doprowadza Greków do furii. Z tego powodu Macedonia często występuje jako Była Jugosłowiańska Republika Macedonii (FYROM), np. na igrzyskach olimpijskich.

Władze obudowało miasto stylizowanymi na starożytność budowlami i pomnikami. Pomimo dobrych intencji, często wygląda to kiczowato i spotyka się z krytyką samych Macedończyków.
Budynek parlamentu czy łuk triumfalny upamiętniający niepodległość Macedonii to tylko jedne z wielu przykładów. Do tego wszechobecny beton i niemal zero drzew. Skwar był nieziemski i czułem się jak na betonowej patelni.

Z nowych budowli przypadła mi do gustu cerkiew nieopodal Placu Macedońskiego. To przykład nowoczesnej prawosławnej architektury czerpiącej ze starych dobrych wzorców.
Najciekawszym miejscem w Skopje jest stara dzielnica ottomańska. Jest dużo bardziej autentyczna niż reszta miasta, a cień rzucany przez budynki to miła odmiana przy olbrzymich zabetonowanych placach.
Nad miastem dominują ruiny fortecy Kale, pochodzącej z czasów gdy Skopje stało się stolicą królestwa Serbii.
Na murach spotkałem lokalnego studenta, który opowiedział trochę o korupcji toczącej miasto i kraj. Macedonia wciąż stara się wejście do UE i jest obecnie krajem stowarzyszonym, ale boryka się również z wieloma problemami. Z fortecy rozpościera się widok na Skopje, gdzie część budynków miała podobno wyjść spod ręki polskich architektów, przynajmniej według mojego rozmówcy.
Na wzgórzu tuż obok krzyża ma podobno powstać hotel, co niezwykle irytowało studenta. Wcale mu się nie dziwię. Znając takie polskie twory jak hotele Gołębiewski mogę sobie tylko wyobrazić jak oszpeci to widok na wzgórza. Oczywiście zgoda na budowę nie została wydana bez odpowiedniej „gratyfikacji” dla lokalnych urzędasów.
Miasto leży w niecce pomiędzy wzgórzami, co w połączeniu z brakiem zieleni i betonową zabudową daje efekt wspomnianej patelni, którą naprawdę czułem tego dnia. Na szczęście wieczorem się odchłodziło, a dodatkowo zlokalizowałem pierwszy macedoński mikrobrowar, który produkował kilka rodzajów piw. Na zewnątrz przygrywał band i ogółem zasiedziałem się tu trochę.
Skopje nie jest warte dłuższego pobytu. Niestety nie dane było mi odwiedzić słynnego kanionu przy jeziorze Matka. Może następnym razem. Miastem, które naprawdę w Macedonii warto zobaczyć jest Ochryda, której poświęcę kolejny wpis.
