Filipiny to nie tylko morze i plaże. Na wyspie Luzon, w tzw. prowincjach górskich znajduje się kolejny skarb Filipin – starożytne tarasy ryżowe. Do prowincji Banaue dotarliśmy autobusem nocnym z Manili. Ksiądz Francis miał tu znajomego i zatrzymaliśmy się na śniadanie na plebanii. Mieliśmy szczęście, bo odwiedzić Bataad chciał też inny ksiądz wraz ze swoimi przyjaciółmi, dzięki czemu skorzystaliśmy z transportu jego samochodem. Towarzyszyło nam dwóch Kanadyjczyków, wspomnianych przyjaciół tego księdza. Pierwszy etapem był podjazd na szczyt wzgórza, z którego zaczynał sie pieszy szlak do wioski Batad. Po drodze można było napotkać miejscowych w lokalnych strojach liczących na fotkę z turystami i drobny datek. Wszyscy mieli czerwone zęby od popularnego tutaj, narkotycznego nasiona areca albo betel jak zwa je miejscowi i którzy żują je non-stop.

Na samym szczycie znajdował się tam duży sklep, ze wszystkim co może się przydać w domu, na polu itd. Ludzie z wiosek w górach, gdzie nie da się dojechać samochodem, właśnie tam się zaopatrywali. Widziałem chłopców w wieku 6-12 lat dźwigających najprzeróżniejsze rzeczy na tym 3-kilometrowym górskim szlaku, włącznie z worami ryżu i butlami gazowymi na plecach. Wszystko to w klapkach, na wyboistej górskiej ścieżce. Widok 12-latka w klapkach zbiegającego ze stromej górki z butlą gazową na plecach nikogo tu nie dziwi.

Ścieżka wiodąca do Batad pełna jest wspaniałych widoków. Kręta i wyboista, ale różnice wzniesień nie są wielkie. Nie było słońca (na szczęście), ale było dość wilgotno i mimo wszystko dość gorąco. W końcu dotarliśmy do Batad, znajdującego się na liście UNESCO.
Ciekawym elementem krajobrazu, były tradycyjne chatki ludów Ifugao – plemiona zamieszkującego prowincje górskie, w tym Banaue, mający swoją własną tradycję i język. Tego typu domki są bardzo praktyczne na tych dość podmokłych terenach.
Sam Batad zapiera dech w piersiach. Tarasy zajmują całe zbocze olbrzymiej góry i dużą część jej podnóża. Tarasy są wzmocnione kamieniami, w większości ułożonymi w tradycyjny sposób – bez zaprawy. Domy rolników wkomponowane są w krajobraz tarasów przypominających wielki amfiteatr.

Zjedliśmy obiad w gościńcu u Ramona, który sprzedał nam również lokalne wino ryżowe. Wyrabiają je mieszkańcy wioski, a sposób wyrobu mogłem obserwować zwiedzając tarasy. Ugniecieny na miazgę i specjalnie przygotowany ryż fermentuje tworząc lekko słodkawy napój. U Ramona można też zostać na nocleg, niestety nie wiedzieliśmy o tym przed wyruszeniem.

Same tarasy liczą sobie już 2000 lat i jak widać wciąż są używane zgodnie z ich pierwotnym przeznaczeniem. O ile wiem istnieją plany zbudowania drogi umożliwiającej dojazd do wioski samochodami i autobusami. Zwiększy to z pewnością ruch turystyczny, ale czuje też, że zabije tradycyjnego ducha Batad, który zmieni się w filipińskie Zakopane.
Droga powrotna odbyła się tym samym szlakiem. Zapowiadało się na deszcz, więc musieliśmy przyśpieszyć. Czekał nas nocleg na plebanii i wyprawa do Sagady następnego dnia. Batad niewątpliwie ma swój urok i jest miejscem, które w czasie pobytu na Filipinach naprawdę warto odwiedzić i zostać na noc delektując się lokalnym winem ryżowym.
